 |
Power of Metal + mocna strona metalu +
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Śro 16:45, 24 Gru 2008 Temat postu: Jimi Hendrix |
|
|
"Ziggy (Jimi) played guitar, jamming good with weird and gilly,
And the spiders from mars, he played it left hand
But made it too far, became the special man, then we were Jimi's band"
Tak mógłby brzmieć tekst słynnego utworu Davida Bowiego, bo nietrudno jest się domyślić, że piosenka prawdopodobnie opowiada o najwspanialszym gitarzyście okresu Dzieci Kwiatów. A dla mnie w sumie najlepszego w historii muzyki, bo spełnia wszystkie wymagania, które ja sobie w głowie czy sercu stawiam dla gitarzysty. Największą jego siłą był groove. A to kocham u gitarzysty najbardziej. Do tego dochodziły niebanalne umiejętności techniczne, szybkość, oryginalność i trochę niedbałości, którą też lubię.
Nie wiedziałem jak nazwać ten temat, na początku przyszło mi do głowy "The Jimi Hendrix Experience", bo właśnie w tym składzie Hendrix grał najdłużej. Ale z drugiej strony nie chcę już na początku dyskredytować np. Band of Gypsys. Myślę, że jednak dla wielu słuchaczy, najważniejszą grupą Jimi'ego było właśnie Experience. To właśnie z nimi... czyli z Mitchem Mitchellem na perkusji i Noelem Reddingiem na basie, nagrał swoje trzy legendarne płyty z premierowym materiałem: "Are You Experienced?", "Axis: Bold As Love" oraz " Electric Ladyland". Trudno mi być obiektywnym przy ocenie tych płyt i samej postaci Jimi'ego, ponieważ zbyt bardzo tę muzykę kocham. Każda z tych wymienionych płyt nacechowana jest hendrix'owskim geniuszem, który nie przejawia się tylko w grze na gitarze, ale także w studyjnych eksperymentach, oryginalnych efektach wokalnych, sprzężeniach, przetworzeniach czy niezwykłych rozwiązaniach muzycznych. Bo Jimi był geniuszem. I trudno się z tym chyba nie zgodzić. Nie widzę sensu w opisywaniu zawartości muzycznej każdego z tych krążków, bo wierzę, że każdy na forum chociaż w pewnym stopniu zna te klasyczne dzieła. Pierwsza płyta, "Are You Experienced?" to według mnie, szukanie przez "Heńka" swojej muzycznej osobowości. Jimi eksperymentuje od samego początku, zaczynająć płytę sprzężeniem w "Foxey Lady". Już tutaj zaczyna się drobny flirt Hendrixa z jazzem, który będzie sukcesywnie kontynuowany na kolejnych płytach. Np. w "Third Stone From The Sun". Ale miałem nie opisywać... Bardzo lubię głos Jimi'ego, chociaż on sam za nim nie przepadał, wstydził się śpiewać, mówił, że nienawidzi swojego głosu. Może nie był zbyt dobrze wyszkolony, ale wystarczyło mu to, aby przekazywać piękne emocje, ciekawe treści i otwierać umysły nastolatków.
Za najlepszą płytę Jimi'ego uważam "Electric Ladyland", bo po prostu jest tutaj wszystko, co u Hendrixa najlepsze. Świetne melodie, świetne solówki, dobre piosenki, rozbudowane formy, wolne bluesy, groove, ciekawe eksperymenty. Można tak wymieniać cały czas. Bardzo ważnym ogniwem Experience, byli muzycy towarzyszący Jimi'emu, ale często pozostający w jego cieniu. Mitch Mitchell był świetnym perkusistą (zmarł w tym roku ), większość jego partii przyprawiają mnie o dreszcze ("Fire"!), a jego przejścia to coś niesamowitego. Na szczęście nie gra popularnych "kartofli", bębni bardzo stylowo, czego nie potrafi wielu perkusistów. Noel Redding dobrze się w to wszystko wpasował, grał dosyć oryginalnie, widać, że początkowa edukacja muzyczna, którą spędził na nauce gry na gitarze miała na jego rozkminy basowe duży wpływ.
Bardzo ważne przy ocenie muzyki Jimi'ego jest posłuchanie któregoś z jego koncertów. A jest ich naprawdę wiele. Można kupić coś ciekawego w sklepie, a wszystko krąży gdzieś w sieci na blogach muzycznych. Bo Hendrix na koncertach przełamywał wszelkie bariery scenicznego szaleństwa, nie miał żadnych zahamowań przed tym, aby wydymać swój wzmacniacz gitarowy, spalić swoje wiosło, pocierać gitarą o krocze, grać między nogami, za głową, zębami. Był po prostu sceniczną bestią, co dobrze dokumentuje taki koncert jak np. "Live At Monterey", wydany oficjalnie na DVD. Na koncercie stawał się wolny, nieograniczony przez długość czarnego krążka. Potrafił wydłużać swoje utwory nawet o kilkanaście minut, wiele improwizować, bawić się swoimi piosenkami, cieszyć się muzyką. Zwłaszcza na początku swojej działalności, bo u schyłku życia było już z tą motywacją gorzej.
Podsumowując, Hendrix był wyjątkowy. Kocham jego twórczość. I w sumie tyle starczy na podsumowanie.
O Band of Gypsys napiszę później, a może ktoś inny coś dopowie. Chętnie jednak opisałbym jego płyty, przede wszystkim z szacunku do jego twórczości, ale nie mam teraz na to zbyt wiele czasu.
Ostatnio zmieniony przez Gość dnia Czw 13:36, 25 Gru 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
 |
Raf
Dołączył: 27 Sie 2008
Posty: 1376
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z ID
|
Wysłany: Śro 19:50, 24 Gru 2008 Temat postu: Re: Jimi Hendrix |
|
|
VonTZeit napisał: |
Np. w "Third Stone From The Earth" |
A nie chodzi czasem o "Third Stone From The Sun" ?
A tekst fajny, taki od wielkiego fana i do tego starannie napisany. Jak widać niektórym linki do wikipedii czy discogs.com nie są potrzebne aby pisać o muzyce .
|
|
Powrót do góry |
|
 |
oblak
Dołączył: 20 Cze 2008
Posty: 1798
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Częstochowa
|
Wysłany: Śro 20:00, 24 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
Z ogromną przyjemnością przeczytałem ten tekst. Nie każdy słyszał te trzy płyty...
|
|
Powrót do góry |
|
 |
skullfucker skullfucker
Gość
|
Wysłany: Śro 20:47, 24 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
[link widoczny dla zalogowanych]
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Oenologist
Dołączył: 18 Cze 2008
Posty: 5169
Przeczytał: 29 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Śro 21:05, 24 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
skullfucker skullfucker napisał: |
http://es.youtube.com/watch?v=rapQfbWylGs |
W Akademii Policyjnej robił podobne patenty. Mistrz.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Gość
|
Wysłany: Czw 13:36, 25 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
Cytat: |
A nie chodzi czasem o "Third Stone From The Sun" ? |
Oczywiście
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Katar
Dołączył: 20 Paź 2008
Posty: 314
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Polska
|
Wysłany: Nie 15:57, 28 Gru 2008 Temat postu: Re: Jimi Hendrix |
|
|
VonTZeit napisał: |
( ... )
Podsumowując, Hendrix był wyjątkowy. Kocham jego twórczość. I w sumie tyle starczy na podsumowanie.
O Band of Gypsys napiszę później, a może ktoś inny coś dopowie. Chętnie jednak opisałbym jego płyty, przede wszystkim z szacunku do jego twórczości, ale nie mam teraz na to zbyt wiele czasu. |
Kiedys miałem awatar ze zdjęciem Heńka ... to także MÓJ MISTRZ ... od niego sie wiele zaczęło ... GENIUSZ !!!!!
Piękny opis ... jestem pod wrażeniem i czuję bliskość duszy z VonTZeitem
Are You ... - to mój ulubiony album, nabuzowany nietuzinkowym i odkrywczym graniem, inne riffy zapadające w pamięc na zawsze ...
a Band Of Gypses ?
... nie jest to koncert nagrany jakoś tak TYPOWO z myślą o nagraniu płyty / pod sprzedaż ... a jednak względy kontraktowe wzięły góre ( mniejsza o pieniądze ) - płyta w sumie wyszła na odczepne i okazao się , że była jedną z najlepiej sie sprzedających w całej historii ... dlaczego ?
... przecież już samo "otwarcie" przywodzi na myśl wyrwany z innej całości kawałek - jakiś kawałek ze środka koncertu ...
to jedyna płyta koncertowa Heńka - OFICJALNA - WYDANA ZA ŻYCIA !
nagrywana podczas kilku koncertów na przełomie roku 69 / 70 ... ale to co jest na płycie pochodzi TYLKO z 1 stycznia ... i słychać troche zmęczenie muzyków w grze, ale zyskuje troche za to "długość" przekazu i i specyfika improwizacyjna. To okres także przesadzania do granic z LSD przez Heńka ... momentami zyskuje na tym muza bo jest faktycznie odlotowa, ale ... szkoda, że juz faktycznie nie będzie go z nami za kilka miechów ...
Who Konows to taki bluesiak na wprowadzenie ... ale Machine Gun to już doprawdy jest CKM w rękach Jimiego - jego gitara klekocze na początku jak pistolet maszynowy ... z resztą później tez "słychać" w jego graniu całą wojnę z Vietkongiem - wah-wah, octavia, fuzz-face, univibe i cholera wie co jeszcze było tam pod jego nagami i w rękach - słychać granaty, naloty, strzały, całe serie ... i czuć ten BEZSENS WOJNY ... mimo, że gość nie był na wojnie - jego plastyka przekazu była wystarczająca ... i pamietajcie !!!
TO BYŁ KONCERT, a nie płyta nagrywana w studio !!!
nie ma co pisać zbyt wiele o kolejnych utworach ... ich trzeba posłuchać ... te fiffy zapadają w pamięć na całe zycie - no z Changes tak przeca jest, nie ?
... a jak brzmi zespół "jak w studio", ale jednak "na żywo" mamy przykład w Power To Love ...
... z ciekwaostek warto wspomnieć o kolejnej alternatywnej okładce( he, he ... to prawie TYPOWE dla Heńka ) jak i wspomaganiu Buddiego ... wokalnym! Jak juz wspomniano Jimi wstydził sie śpiewać ... były takie momenty na BoG gdzie wspomagał go Miles ... nie tylko na bębnach !
DZIWNA TO PŁYTA I INNA jak na Jimiego ... Groove, Funky oprócz hard rocka, rhythm and bluesa ... psychodelii ... wojna i pokój, miłość i śmierć ... wolność i uzależnienie od narkotyków ... płyta pełna kontrastów i podtekstów , a jednak to ZWYKŁA PŁYTA KONCERTOWA ...
WARTO POSŁUCHAĆ, warto znać, warto mieć ...
odkładam ją na ołtarz ...
Amen
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Gość
|
Wysłany: Pon 16:58, 29 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
Band of Gypsys to świetny koncert i bardzo dobry zespół (Mitch Mitchell w wywiadach wspominał, że Billy Cox to najlepszy basista z jakim Hendrix współpracował), oglądałem sobie ten występ na DVD - no i Jimi wyczynia z gitarą cuda, wykonanie "Machine Gun" jest już chyba legendarne: łkająca, piszcząca, trzaskająca, strzelająca nabojami gra na wiośle Hendrixa, spadające bomby, śmierć milionów ludzi, smutek, rozpacz... takie mniej więcej emocje mną targają i takie rzeczy widzę w głowie, kiedy słucham tego utworu. Niesamowite, niczym wykonanie hymnu USA na festiwalu Woodstock. Szkoda, że trochę brakuje tego scenicznego życia, motywacji do zabawy, tańca. Widać, że to już końcowy etap życia Jimi'ego. Generalnie Katar dobrze podsumował to wydawnictwo, ale wydawało mi się, że płyta, która została wydana to kompilacja nagrań z 31 grudnia i 1 stycznia... Trudno mi to sprawdzić, bo nie mam tej płyty na oryginalnym nośniku i bazuję tylko na informacjach podanych na stronach internetowych.
Teraz słucham sobie koncertu Hendrixa z Royal Albert Hall i trudno mi napisać na ten temat coś odkrywczego. Świetny set, niesamowite i chyba najlepsze wykonanie jednego z najlepszych utworów Jimi'ego, z którym czuję specjalną emocjonalną więź, bo wiele miłych chwil przy nim spędziłem... chodzi o "Little Wing" z płyty "Axis: Bold As Love", bardzo grooviącej "ballady" z absolutnie pięknym solem, na pewno najbardziej przejmującym jakie w życiu słyszałem (na równi z "Since I've Been Loving You"). Przeszywającym duszę, to pierwsze podciągnięcie... Trzeba tego posłuchać, chociaż pewnie wszyscy znają. Tutaj link do wersji z Royal Albert Hall.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Katar
Dołączył: 20 Paź 2008
Posty: 314
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Polska
|
Wysłany: Pią 1:34, 09 Sty 2009 Temat postu: |
|
|
oddam w dobre ręce za niewielkie pieniądze nową - Band of Gypsys ... dostałem w prezencie, a że mam już to podzielę się z kimś tym cudeńskiem.
Nowa, lecz bez folii ... tylko ślad na pudełku po metce ...
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Meltorm
Dołączył: 19 Cze 2008
Posty: 3889
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Nie 2:34, 25 Sty 2009 Temat postu: |
|
|
Fajnie, że są tu fani Hendrixa. Jak ktoś nie rozumie fenomenu tego kolesia to niech posłucha wspomniane wcześniej Machine Gun.
[link widoczny dla zalogowanych]
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
|